Jakie jeszcze średniowieczne zaklęcia wciąż odprawiamy?
– Ostatnimi czasy obserwuję występowanie silnego przekonania o omnipotencji. Jeśli tylko chcesz, wszystko będziesz mógł.
Czyli figura self-made ma na to też mit?
– Tak, jest ona głęboko nieprawdziwa. Mamy bardzo wiele ograniczeń. Mówcy motywacyjni powołują się często na postać Cliffa Younga, który w wieku 61 lat stał się najstarszym zwycięzcą ultramaratonu. To australijski wieśniak, który przebiegł 875 km, nie zatrzymując się, a co więcej – nie śpiąc. Był prawdopodobnie fenomenem fizjologicznym. Mówcy przekonują, że ten człowiek osiągnął sukces, bo nie miał błędnych założeń o tym, że trzeba na trasie odpoczywać, i dlatego wygrał. Tymczasem każdy z nas ma swoje ograniczenia – fizyczne czy temperamentalne. Niektórzy też częściej doświadczają negatywnych emocji i tutaj żadne keep smiling nie pomoże, a bywa, że wręcz szkodzi.
Przecież śmiech to zdrowie?
– Ale hasło: „keep smiling” to element narzuconej kultury. Negatywne emocje czynią przecież wiele dobra. Jeżeli się złoszczę, że ktoś kogoś oszukał czy okradł, że krzywdzi i wywołuje cierpienie innych, może to przynieść bardzo pozytywny efekt w postaci moich działań zapobiegających temu złu, choć nie będę czuł się w tym czasie przyjemnie. Emocje negatywne nie wyewoluowały przez przypadek, to nie jest zbędna część naszej psychiki. Niosą ze sobą wrażne informacje, warto je rozumieć i z nich korzystać. Poczucie lęku też jest bardzo istotną emocją.
Z jakichś powodów w Polsce metoda codziennej afirmacji przed lustrem nie bardzo się przyjęła. A w USA postawa keep smiling weszła w krwiobieg.
– Aby tak stwierdzić, należałoby zrobić badania. Możemy wyciągać takie wnioski na podstawie własnych obserwacji, a to za mało. I pewnie zależą one mocno od środowisk, w których przebywamy. Podejrzewam, że dziennikarze są bardziej sceptyczni i nieufni od np. młodych, początkujących menedżerów. Proszę też zwrócić uwagę, że ideologia keep smiling i jak chcesz, to możesz, jest bardzo na rękę temu, co się dzieje obecnie w polityce i gospodarce.
Spisek?

– Nie, daleki jestem od takiego myślenia, ale przełożona na grunt korporacji będzie tylko podnosić wydajność. Wystarczy przekonać pracowników, że mogą wszystko, o ile tylko się przyłożą. A jeżeli nie osiągają celu, to coś jest z nimi nie tak. Jeżeli również przekonamy ich, że w stosunku do innych powinni okazywać wyłącznie pozytywne emocje, to poprawi się atmosfera w korporacji, a negatywne przeżycia będą wynoszone do domu.
Właśnie tego są uczeni młodzi menedżerowie czy sprzedawcy. Nie słyszałam, żeby osobom mającym kontakt z klientem zalecano okazywanie pełnej gamy uczuć.
– Te pozytywne emocje to opakowanie marketingowe. Jeżeli producent nie jest ograniczony prawem, to nie napisze, że dany produkt powoduje raka bądź inne negatywne skutki uboczne.
Czy myślenie pozytywne można więc odpowiedzialnie nazwać szkodliwym?
– Można. Jeżeli będziemy myśleć pozytywnie, słysząc chrobot w prawym kole samochodu jadącego z prędkością 140 km/h po autostradzie i pomyślimy sobie: keep smiling, wszystko będzie świetnie, to nie zatrzymamy się i nie sprawdzimy, czy koło przypadkiem nie odpada. Warto tu powiedzieć o dosyć efektywnej postawie, którą badają psychologowie. To pesymizm defensywny. Ludzie ją prezentujący myślą – OK, czeka mnie długa podróż, może warto oddać samochód do przeglądu. Zapobiegają tym samym negatywnym zdarzeniom z przyszłości. Żebyśmy się dobrze zrozumieli: to nie są osoby, które sądzą, że na pewno urwie im się koło, więc w ogóle do samochodu nie wsiądą.